Jeśli chodzi o gotowanie, moim ulubionym dniem tygodnia jest dzień, w którym mam obiad z wczoraj. Nie chodzi o to, że nie lubię czy nie umiem gotować. Problemem jest wiecznie powtarzające się pytanie: CO zrobić na obiad?
Z obiadami gotowanymi w domu jest trochę jak z modą: w obu przypadkach mam wrażenie, że wszystko już było, wielokrotnie powtarzane, i nic nowego nie da się już wymyślić. Żurki, pomidorowe, naleśniki, gulasze, gołąbki, kotlety, kopytka, makarony – wracają jak bumerangi co jakiś czas, podobnie jak spódniczki mini, żakiety w pepitkę, buty na koturnach, spodnie dzwony czy spódnice maxi. Główna różnica polega na tym, że w przypadku obiadów powinno być możliwie szybko, możliwie zdrowo, i koniecznie na 2 dni.
Tak się jakoś składa, że u nas w domu najczęściej pytanie “Co na obiad???” pada w piątki: zazwyczaj nie ma obiadu z czwartku, a i w lodówce już pustawo przed wiekszymi weekendowymi zakupami. W takiej sytuacji staram sie zrobić coś z tego, co akurat mam pod ręką, i nie dokupywać nic dodatkowego. A że w domu (prawie) zawsze mam mąkę, jajka, jakiś nabiał i jakieś owoce, to na stole najczęściej lądują wariacje na temat leniwych, racuchów lub kopytek. Niektóre z tych potraw są, mam wrażenie, trochę zapomniane, moim zdaniem – niesłusznie.
1. Robimy pierogi leniwe. W tym miejscu mała dygresja: wszelkiego rodzaju kluski (leniwe, śląskie, kopytka) robię na oko. Wyjątkowo na potrzeby tego wpisu ostatnie leniwe zrobiłam sprawdzając proporcje.
![]() |
Leniwe przed ugotowaniem |
Składniki do przygotowania pierogów leniwych dla mniej więcej 4 osób:
ok 60 dag sera białego
1 jajko
mąka pszenna – dodajemy najmniej jak się da, tylko tyle, żeby ser nie lepił się za bardzo do rąk. Ja naliczyłam 7 łyżek do tej ilości sera.
Wszystko razem mieszamy i zagniatamy. Z ciasta formujemy małe wałeczki i ciachamy nożem na dowolnej wielkości kawałki.
Potem już tylko pozostaje kluchy ugotować, odcedzić, dodać tartą bułkę lub polać masłem, i gotowe. Im więcej mąki dodamy – tym twardsze kluchy nam wyjdą. To dotyczy wszelkiego rodzaju klusek czy placków. Ja czasami przesadzam w drugą stronę i potrafię mąki dać za mało, wtedy kopytka rozpływają się podczas gotowania – co też jest cennym doświadczeniem kulinarnym.
2. Robimy knedle z truskawkami. Jeśli dylemat piątkowego obiadu dopada mnie w sezonie truskawkowym, na 100% zamiast leniwych zrobię knedle. Mało kto chyba wie, że knedle z truskawkami można zrobić z ciasta na pierogi leniwe. A ponieważ cały proces trwa trochę dłużej niż zrobienie leniwych, do lepienia knedli najlepiej jest zagonić dzieci, jeśli tylko mamy taką możliwość. O ile nie sa nastolatkami, powinny lubić takie rzeczy.
Lepimy knedle pamiętając, żeby nie zrobić ogromniastych, grubych kluch (chyba że ktoś akurat takie lubi..), tylko zgrabne kulki. Ja najbardziej lubię cienką warstwę ciasta dookoła truskawki, która przyjemnie puszcza sok po rozkrojeniu. Poniżej efekt pracy mojej córki Ali. Był bardzo smaczny:
Leniwe w wersji “knedle z truskawkami”. Ciemniejszy odcień ciasta spowodowany jest dodatkiem mąki razowej (tortowa się akurat skończyła) |
3. Robimy racuchy. Moje ciasto na racuchy powstaje (zazwyczaj) z:
2 opakowań kefiru, maślanki, jogurtu naturalnego – tego, co mamy pod ręką (ok 700-800 ml, w zależności od producenta)
1 jajka
i, hmm, pewnej ilości mąki…
Dodaję jej tyle, żeby uzyskać ciasto o konsystencji gęstej śmietany.
Wszystkie składniki mieszamy i smażymy z takimi owocami, jakie akurat mamy w do dyspozycji.
Te racuchy powstały jeszcze w sezonie przedtruskawkowym, są więc z jabłkami, bananami i cynamonem (wersja klasyczna). Ale do racuchów zdarzyło mi się już dodawać truskawki, kiwi, jagody, brzoskwinie – większość owoców pasuje i smakuje dobrze.
(nierozgotowanym), świeżą fasolką szparagową z masłem albo kalafiorem ugotowanym al dente… A zamiast zupy – koktajl z truskawek. Albo czereśnie.