Pionierskie roczniki

Zdecydowałam się napisać kilka słów na temat szkolnictwa bezpośrednio po tym, jak kilka dni temu usłyszałam w radiu, że dzieci, które poszły do 1-szej klasy jako 6-latki, będą mogły zostać “cofnięte” do – odpowiednio – klasy 1-szej lub 2-giej. Czyli będą mogły powtarzać rok, jeśli tak zdecydują ich rodzice. Hmm, pomyślałam, tego chyba jeszcze nie było, nie? Temat jest mi bardzo bliski, bo jestem mamą czworga dzieci. Najmłodsza z moich córek, Zosia, ma dopiero kilkanaście miesięcy, więc w tej akurat opowieści się nie pojawi, natomiast jej starsze siostry – i owszem. Mają obecnie 14, 11 i 8 lat. I jak tak się chwilę zastanowiłam, to mnie oświeciło, że jestem matką dzieci z samych pionierskich roczników :).

Odsłona pierwsza: Mój słownik wzbogaca się o wyrażenie “nowa podstawa programowa”. 
Kiedy moja najstarsza córka zaczęła naukę w szkole podstawowej 7 lat temu, nie wiedziałam, że czasy, kiedy moim największym problemem było to, czy dziecko dostanie się do przedszkola, będę wkrótce wspominać z rozrzewnieniem.  Pojawiała się głównie w kontekście zmiany zestawu podręczników, narzekań, konieczności przygotowania dzieci do testów inaczej niż do tej pory. Odnosiłam często wrażenie, że i rodzice, i nauczyciele, z którymi miałam wtedy rozmawiałam, najchętniej wróciliby do czasów elementarza Falskiego. No, ale co było robić, moja najstarsza córka “szła” nową podstawą programową przez sześć lat podstawówki, podstawa się tymczasem starzała, i temat jej “nowości” wypłynął dopiero przy okazji testu szóstoklasisty. Który, jak się teraz okazuje, znika z kalendarza edukacyjnego od roku 2017.


Odsłona druga: Sześciolatka dobrowolnie do szkoły marsz! Tak się złożyło, że moja druga córka od razu po przedszkolu trafiła jako 6-latka do pierwszej klasy – z pominięciem zerówki. Trochę uległam paniom z przedszkola (“Będzie sie nudzić w zerówce”), trochę namowom córki, która chciała być w jednej klasie z koleżankami, a trochę opierałam się na własnych doświadczeniach (i ja poszłam do 1szej klasy jako 6-latka, wiele lat temu, za głębokiej komuny, i żyję… ba, nawet skończyłam studia).
Nikt już wtedy nie wspominał o nowej podstawie programowej, za to na ustach wszystkich była wprowadzana reforma oświatowa i związane z nią wcielanie sześciolatków do armii pierwszaków.

Moja córka należy do jednego z pierwszych roczników, których rodzice mogli posłać dziecko do szkoły rok wcześniej. Ja tak właśnie zrobiłam i byłam generalnie  zwolenniczką tej opcji – do momentu rozpoczęcia przez córkę czwartej klasy. Według mnie to wtedy, a nie na etapie szlaczków, pojawiają się problemy związane z wcześniejszym rozpoczęciem nauki. Czwarta klasa to prawdziwy przełom: dziecko musi zmierzyć się z nowymi przedmiotami, kilkoma kartkówkami tego samego dnia, dużo większą niż do tej pory ilością zadań domowych, lektur… Klasyczny próg edukacyjny, niestety jeszcze wzmocniony przez niższy wiek (ciekawy tekst o progu edukacyjnym można przeczytać tutaj). Nasze wspólne doświadczenia z pierwszego półrocza czwartej klasy zdecydowanie zmieniły moją opinię na temat wcześniejszego rozpoczynania szkoły – a przynajmniej rozpoczynania jej w sytuacji, kiedy do młodszych dzieci dostosowuje się co najwyżej wysokość ławek i krzesełek w salach lekcyjnych. Myślę, że byłoby interesujące zbadać, jak dwie grupy dzieci – rozpoczynające naukę jako 6- i 7-latki  – reagują na próg edukacyjny czwartej klasy, i jak sobie z nim radzą.

Odsłona trzecia: Reforma. Trzecia córka musiała rozpocząć naukę w pierwszej klasie jako 6-latka. No, chyba, że chciałabym wzbogacić mój słownik o termin “odroczenie” – po namyśle się jednak na to nie zdecydowałam. Samo wczesniejsze rozpoczęcie nauki przez dziecko nie było już dla mnie novum, i podeszłam do całej sytuacji spokojnie. W porównaniu do lat poprzednich w naszej szkole pojawiło się tylko kilka nowości: darmowe podręczniki (w młodszych klasach podstawówki świetna sprawa) i osobna świetlica dla najmłodszych pierwszaków (też fajne rozwiązanie). Do nowości w naszej ofercie edukacyjnej zaliczyć także mogę możliwość zostawienia mojej córki na rok w drugiej klasie. Nawet zadałam jej ostatnio pytanie, czy chciałaby skorzystać z tej opcji i zostać kolejny rok w drugiej klasie. Odparła: “Mamo, zwariowałaś?”

Troje dzieci i zaledwie kilka lat z ich szkolnej historii, a jest naprawdę na bogato: i reforma, i nowe podstawy programowe, i cofanie reformy, i darmowe podręczniki, test szóstoklasisty wg nowej podstawy, i zniesienie tego testu… Boję się, że jeśli rządzący dalej będą mnożyć eksperymenty na naszym mocno poszatkowanym systemie edukacji w takim tempie, to kto tylko będzie mógł, ucieknie z głównego nurtu do podziemia. Przy czym przez “podziemie” rozumiem tu na przykład zarówno płatne, prywatne szkolnictwo, jak i edukację domową.

Ciekawa jestem, co czeka moją najmłodszą latorośl. Przyznam szczerze, że wolałabym już nie mówić o jej roczniku “pierwszy, który…”. No, chyba że “pierwszy, który uczy się w atmosferze spokoju i stabilizacji”.

Niejako ku pamięci zamieszczam zdjęcia starych ćwiczeń i książek moich córek. Kiedyś, kiedy będę mieć dłuższą chwilę i większy materiał dowodowy (kłania się sprzątanie piwnicy), porównam te książki sprzed kilku lat z aktualnymi podręcznikami. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie.