Kasowanie “Kasacji” Remigiusza Mroza

Remigiusz Mróz – poczytny i płodny pisarz. Niecałe 30 lat i kilkanaście wydanych książek na koncie. A 30 napisanych, jak głosi jego strona internetowa. Do tej listy można jeszcze dorzucić doktorat, publikacje naukowe, bieganie 100 km tygodniowo, jedzenie pizzy orkiszowej i wychodzi na to, że Mróz jest jakimś nadczłowiekiem!

Już po przeczytaniu “Kasacji” natrafiłam na serię krótkich tekstów jego autorstwa, zatytułowanych “Kurs pisania”. W odcinku 16 cyklu można znaleźc nastepujące stwierdzenie: “nie da się dobrze pisać bez kasowania tego, co stworzyliśmy” (cały odcinek jest do przeczytania tutaj). No cóż, pomyślałam, przy pisaniu “Kasacji” Remigiusz Mróz nie stosował chyba tej zasady wystarczająco często.

Gdybym to ja napisała “Kasację”, skasowałabym dużo. W zasadzie – to niewiele bym z tej powieści zostawiła, może kilka fragmentów, parę zwrotów i postać Kormaka. Jeśli miałabym oceniać pisarstwo Mroza na podstawie tej konkretnej książki, to uważam, że niestety nie objawił się nowy Miłoszewski ani nawet kolejna Bonda. Nie bardzo rozumiem też nawiązania do twórczości Johna Grishama, widniejące na okładce “Kasacji”. A przecież zasiadałam do lektury pierwszej książki z serii o Joannie Chyłce zachęcana internetowymi zachwytami mas i entuzjastycznymi recenzjami! Miało być interesująco, porywająco i inteligentnie, a było – jak dla mnie – nudno i bardzo przeciętnie. Wbrew temu, co słyszałam, od “Kasacji” mogłam się oderwać i zrobiłam to tak skutecznie, że zdążyłam pochłonąć świetnego “Pielgrzyma” i “Żony bogów”, zanim zebrałam siły na powrót do Chyłki i Zordona. A jak już zebrałam, to chyba tylko po to, żeby ciąć i kasować….

Zamiast streszczenia – fotografia okładki. Na tle stołu i podłogi

 

Świat bohaterów książki jest nijaki. Nijaki i bylejaki. Choć jest to powieść odwołująca się w wielu miejscach do naszego “tu i teraz”, to równocześnie jest dziwnie odrealniona. Mamy więc Chyłkę – panią adwokat koło czterdziestki, brawurowo prowadzącą swoje BMW fankę Wojewódzkiego (nazywanego tu też “królem TVN-u”), Iron Maiden i steków z Hard Rock Cafe. Jest też Kordian-Zordon-Oryński, młody prawnik słuchający dla odmiany Willa Smitha, a w Hard Rock Cafe zamiast steków zamawiający łososia; nie ma samochodu – i w zasadzie to wszystko, czego sie o nim dowiadujemy.

Między fanką Iron Maiden a fanem Willa Smitha miało się pojawić jakieś damsko-męskie napięcie, takie było chyba założenie autora, ale wypada to dość blado.  Są chyba dwie-trzy sceny, gdzie teoretycznie mają się ku sobie, Jak dla mnie – spokojnie można by było zaznaczyć te fragmenty i wcisnąć “delete”, a w zamian na przykład skupić się na określeniu, w jakich porach roku toczy się akcja powieści.

Umiecie “prawie zaklaskać”? Nie? Ja też nie. A Chyłka to potrafi! W każdym razie – taką supermoc przypisuje jej autor powieści (s.263). Ja niestety nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak ktoś “prawie klaszcze”. Może to wyrażenie jest pamiątką po czasach nastoletnich, kiedy Mróz odpowiadał rodzicom na pytanie, co robi, podobnie jak moja córka Ania: “prawie sprzątam”?
Kolejnym zwrotem, którego Mróz użył kilka razy, a który mnie denerwuje, jest “gaszenie papierosa pod butem”. Zdecydowanie sensowniej jest “gasić butem”, “gaszenie pod butem” sugeruje, że ktoś musiał kucnąć i grzebać gdzieś pod swoim butem, aby ostatecznie zadusić peta.
W innym momencie książki Chyłka tłumaczy Oryńskiemu pochodzenie zwrotu  no pasaran. Nawet bez szukania w internecie coś tam kojarzyłam – Hiszpania, generał Franco, komuniści. Autor “Kasacji” też chyba coś kojarzył, zawarł to w książce, ale niestety już nie sprawdził, jak to było naprawdę. Według Chyłki (a więc i Mroza) no pasaran to hasło rewolucji francuskiej – takie stwierdzenie pojawia się w każdym razie na stronie 74. Dla zainteresowanych – szerszy historyczny kontekst zwrotu podaje choćby Wikipedia (do poczytania tutaj), niemniej nawet w tym szerszym kontekście nie ma nic o rewolucji francuskiej.
Nie bardzo też rozumiem, jak świetna prawniczka ze znanej kancelarii może zapowiadać przed kamerami tv, że zostanie wniesiona kasacja, nie mając wcale pomysłu, na czym ją oprzeć. Ale może się po prostu nie znam.

Ktoś powie, że się czepiam: i na pewno będzie miał rację, jestem dość upierdliwym czytelnikiem. Ale od pisarza oczekuję jeśli nie pieknej polszczyzny, to przynajmniej polszczyzny logicznej. I sprawdzania znaczenia używanych zwrotów obcojęzycznych. Ostatecznie mogę się zadowolić umiejętnym korzystaniem z funkcji “kasuj”.

Skoro książka mi się nie podobała, po co w ogóle o niej tyle piszę? Ano pochylam się nad “Kasacją”, bo zaciekawiła mnie postać jej autora, a dodatkowo zaintrygowała mnie niewiarygodna popularność jego twórczości. Proza Mroza mnie zmęczyła, a jednak tysiące czytelników ją pokochało – to każe mi się zastanawiać nad tym, dlaczego tak jest? Może po prostu nie jestem z tzw. grupy docelowej? Doceniam zręczne dialogi i fajne zwroty, które korposzczury moga wprowadzić do swego słownika (“noraobora” czy “brojlernia”). Doceniam też scenę sądową i zakończenie, ale to wszystko nie zmienia faktu, że ziewając przekartkowałam wiekszą część powieści. Bardzo mi też przeszkadza niedbałość stylistyczna oraz sztuczni bohaterowie.

Popularność “Kasacji” i jej bohaterów pozostaje dla mnie zagadką. Ciekawe, czy tylko dla mnie?

Remigiusz Mróz “Kasacja”
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2015
Wszystkie informacje na temat autora pochodzą z jego oficjalnej strony internetowej http://remigiuszmroz.pl