Kierowca ze wsi: tak, to ja!

W powszechnym mniemaniu kierowca ze wsi to ktoś, kto posiada auto z rejestracją zaczynającą się od liter KRA, KMY, KWA, KBC i tym podobne, podczas gdy “wielkomiejska” rejestracja to KR (oczywiście mówię tu o aglomeracji krakowskiej, ale analogicza sytuacja ma miejsca w Poznaniu, Warszawie czy Wrocławiu). Właściciel auta z taka rejestracją zapewne kompletnie głupieje na widok ronda z kilkoma pasami ruchu i dla dobra wszystkich należałoby go trzymać z dala od Prawdziwego Ruchu Miejskiego. No, ostatecznie kierowca ze wsi może wyjechać na miejskie ulice w niedziele, a co, niech poszaleją sobie razem z kierowcą niedzielnym.

Taka jest obiegowa opinia na temat kierowców ze wsi. Ja natomiast zgłębiłam to ciekawe zjawisko nieco bardziej i poczyniłam pewne spostrzeżenia, które zawarłam w tym tekście.

Na dobry początek – zapraszam wszystkich do zrobienia małego testu, za jaki można uznać ten wpis. Drogi Czytelniku, jeśli rozpoznasz u siebie jeden lub więcej z opisanych przeze mnie syptomów – witaj w ekskluzywnym Klubie Kierowców ze Wsi!

  • Stało się, wyprowdziłeś się z miasta i mieszkasz na wsi. Twoją drogową codzienność zaczynają stanowić kierowcy wyjeżdżający tuż przed Twoim samochodem z drogi podporządkowanej na główną, aby już po kilkuset metrach powolnego toczenia się skręcić w jakąś uliczkę. Z reguły prowadzą oni i auto, i ożywioną konwersację przez telefon komórkowy, co częściowo tłumaczy ich opieszałość na drodze. Najpierw trąbisz na nich, przeklinając, a po kilku miesiącach już tylko z rezygnacją naciskasz na hamulec.
  • Jakiś czas po przeprowadzce za miasto zaczynasz zauważać, że Wasz samochód jest jakiś taki mniej czysty niż inne auta. Szczególnie rzuca się to w oczy na parkingu przy kościele lub szkole. Najpierw się zastanawiasz, czy ci wszyscy ludzie gdzieś w ogóle jeżdżą swoimi przeczystymi autami. Potem jednak zaczynasz myć auto częściej niż dotąd, nie chcesz przecież uchodzić za brudasa. A już obowiązkowe staje się mycie samochodu przed wszystkimi świętami.
  • Myjąc auto, nie korzystasz już z usług myjni samochodowej, o nie. Po co gdzieś jeździć, skoro masz wystarczająco dużo miejsca na umycie samochodu pod domem. Zaopatrujesz się w myjkę ciśnieniową lub używasz węża ogrodowego, który z czasem staje się wężem do mycia auta (jak u nas). Od momentu przeprowadzki cieszysz się z posiadania superczystego samochodu, kiedy tylko chcesz lub raczej – kiedy udaje Ci się znaleźć czas, aby go umyć albo przekonać dzieci, że myjką i gąbka można się świetnie bawić (szczególnie podczas mycia auta).
  • Jadąc do centrum najbliższego dużego miasta zostawiasz auto na podmiejskim parkingu i dalej już korzystasz z komunikacji miejskiej. Nie chce Ci się szukać miejsca do zaparkowania w centrum, wkurzają Cię te ciągłe czerwone światłą i korki, od razu klniesz i skacze Ci ciśnienie. A w tramwaju możesz w spokoju sobie poczytać albo/i wysłuchać telefonicznych zwierzeń współpasażerów.
  • Jeśli tak jak ja mieszkasz w okolicy nieco górzystej, pierwsza zima za kierownicą jest dla Ciebie wyzwaniem. Uczysz się, jak wyjść z poślizgu i podjechać po oblodzonym podjeździe, raz wychodzi Ci lepiej, a raz gorzej (wtedy spóźniasz się do pracy). Na szczęście na razie nie zaliczyłeś jeszcze wizyty w rowie, ale podobno wszystko przed Tobą: wszyscy sąsiedzi twierdzą, że to doświadczenie nikogo tu nie omija.
  • Wracając do domu po zmroku jedziesz wolniej niż w dzień. Zerkasz czujnie na boki, starając się zawczasu wypatrzeć zająca, sarnę, jeża lub inne zwierzę, które powinno spać smacznie w głębokim lesie, a nie czaić się na Ciebie po krzakach.
  • Jeżeli często dojeżdżasz z Waszej wsi do miasta (do pracy/klienta/szkoły/sklepu, itp), już po kilku miesiącach znasz kilka alternatywnych tras. Oto ich przykłady: trasa na omijanie korków (uwzględnia niewielkie objazdy po drogach gruntowych), trasa luksusowa (dobra nawierzchnia, ale jednak dużo dalej), trasa na zimę (zawsze odśnieżona), trasa bez serpentyn (jeśli Twoje dziecko cierpi na chorobę lokomocyjną), trasa ze sklepem ogrodniczym po drodze (jeśli ogród jest Twoją pasją)
  • Mijając się ze znajomymi, pozdrawiacie się uniesieniem dłoni, uśmiechem lub machnięciem ręki. Lub wszystkimi tymi gestami naraz. Osobiście uwielbiam ten zwyczaj i aż żałuję, że miastowych kierowców omija taka fajna rzecz. Poor you!
Jeśli chcielibyście coś dodać do mojej charakterystyki kierowców spoza miasta – zapraszam do komentowania :).
Zdjęcie wykonała moja najstarsza córka Ania. Może ktoś zgadnie, gdzie zostało wykonane? Dodam, że zagadka jest przeznaczona raczej dla osób znających okolice Myślenic