Mieszany stosunek mam do słownictwa typowego dla regionu krakowskiego. Jako krakowiance zwracano mi nieraz uwagę, gdy mówiłam, że idę “na dwór”, a nie “na pole”. No cóż, tak się po prostu mówiło u mnie w domu. Za to oczywiście nikt się nie czepiał, kiedy trącałam sąsiadkę ze szkolnej ławki ze słowami: “Weźże te łokcie”.
Od kilkunastu lat towarzyszy mi również piękna gwara wielkopolsko-poznańska. Moja Teściowa pochodzi z Wielkopolski i na szczęście Ukochany Mąż przejął od niej i jej Rodziny całą masę uroczych zwrotów. Dzięki temu nasz rodzinny słownik wzbogacił się choćby o jakże prawdziwe powiedzenie “Nie wchodź na żbyry, bo połamiesz giry”.A czy w zakresie językowym coś nam oferuje mała miejscowość, w kórej mieszkam, leżąca pomiędzy Krakowem a Myślenicami? Dawniej odpowiedziałabym na to pytanie negatywnie. Teraz uważam, że jest trochę inaczej. Nie chcę się na siłę doszukiwać gwary na miarę góralskiej czy poznańskiej tam, gdzie jej nie ma, chodzi mi raczej o opisanie kilku regionalizmów typowych dla tego właśnie konkretnego miejsca. Niektórzy pewnie powiedzą, że zwroty i słowa, o których piszę poniżej, to po prostu błędy językowe, ale według mnie to część naszej lokalnej specyfiki językowej. Kiedy jakiegoś słowa używają prawie wszyscy mieszkańcy danego regionu, bez względu na wiek czy wykształcenie, to według mnie jest to element języka codziennego, a nie błąd.
Oto mój subiektywny wybór lokalnych specjałów językowych, podany na kilku przykładach:
1. “Ja ci nie kazuję myć całego auta, tylko same szyby”: czasownik “kazywać” (czyli kazać) jest u nas szeroko rozpowszechniony. Mógł powstać na bazie czasownika “nakazywać”, jako jego krótsza wersja. Rodzice kazują dzieciom różne rzeczy, nauczyciele podobnie….
2. …ale jak sprawa ma się z dzieciami, to tylko one same wiedzą. U nas jak iść na spacer, to tylko “z dzieciami”, nie “z dziećmi”. Spotykam się z tym zwrotem bardzo często i dosłownie wszędzie, aż się dziwię, kiedy słyszę wersję z “ć”.
2. “Ja to najwolę jak jest ciepło i nie pada”: “najwoleć” to dla mnie chyba najdziwniejszy tutejszy regionalizm. Może powstał z lenistwa? Komuś nie chciało się wypowiadać przydługiego “najbardziej lubię” – i stworzył “najwolę”? Jakkolwiek było – wyraz się przyjął, choć ja najwolę jednak dłuższą wersję, bo ta strasznie mi zgrzyta w uszach.
4. I na koniec mój absolutny faworyt: “brzyzek”, przy czym “y” jest wymawiane z lekkim przechyłem w stronę “e”. Wyraz ten formalnie jest częścia gwary góralskiej, ale ja go znam nie z wyjazdów na narty, tylko z rozmów ze znajomymi i sąsiadami. Wyraz uroczy, chyba przez młodsze pokolenia już niestety nieco zapomniany (nie słyszałam nigdy dziecka, które go używało). Na brzyzku można posadzić kwiatki, brzyzek można skosić. Każdy gdzieś tam koło domu jakiś brzyzek ma. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że “brzyzek” to inaczej “skraj” lub “brzeg”.
Na koniec prośba do Szanownych Czytelników: jeśli znacie podobne przykłady słów lub zwrotów, które Waszym zdaniem są typowe dla Waszego regionu, podzielcie się nimi ze mną. Bardzo chętnie je poznam. A może zwroty, o których pisałam, pojawiają się i w polszczyźnie innych części Polski? Kto wie – może gdzieś za górami, za lasami ktoś też najwoli chodzić na spacery z dzieciami?
![]() |
Ten brzyzek z pewnością potrzebuje i koszenia, i pielenia |