Pod Wawelem codziennie kursują tysiące busów, przewożących pasażerów takich jak ja – mieszkających gdzieś w pobliżu metropolii, ale silnie z nią związanych pracą, nauką czy innymi zobowiązaniami. Kiedy przenieśliśmy się na naszą wiochę, podróżowanie busem stało się moją codziennością i koniecznością. Własne auto pojawiło się dopiero po kilku latach, a i wówczas kilka razy w tygodniu jechałam do pracy busem. W przeżywających drugą młodość na polskich drogach Mercedesach, Iveco, MANach spędziłam wiele godzin, przekonując się, że podróżowanie busem to coś zupełnie innego niż korzystanie z
komunikacji miejskiej (którą znałam aż za dobrze z Krakowa). Kto doświadczył jednego i drugiego, ten wie, o czym mówię. Przede wszystkim – w niektóre kierunki busy kursują dużo rzadziej niż tramwaje czy autobusy, dlatego każdy pasażer busa na pewno zna wielokrotnie przez mnie wymawiane zwroty: „muszę zdążyć na busa” czy „bo mi bus ucieknie”. Wiesz aż za dobrze, że jak nie zdążysz – to na kolejny kurs masz szansę załapać się np. dopiero za godzinę. Przypomina ci o tym wydrukowany na małej karteczce rozkład jazdy, który nosisz w portfelu.
komunikacji miejskiej (którą znałam aż za dobrze z Krakowa). Kto doświadczył jednego i drugiego, ten wie, o czym mówię. Przede wszystkim – w niektóre kierunki busy kursują dużo rzadziej niż tramwaje czy autobusy, dlatego każdy pasażer busa na pewno zna wielokrotnie przez mnie wymawiane zwroty: „muszę zdążyć na busa” czy „bo mi bus ucieknie”. Wiesz aż za dobrze, że jak nie zdążysz – to na kolejny kurs masz szansę załapać się np. dopiero za godzinę. Przypomina ci o tym wydrukowany na małej karteczce rozkład jazdy, który nosisz w portfelu.
Teraz w dużej mierze porzuciłam transport zbiorowy na rzecz własnego samochodu (mój skrócony etat i godziny pracy nie są kompatybilne z rozkładem jazdy busów), ale sentyment do czasów busowych pozostał. Czego wyrazem jest niniejszy krótki poradnik, podzielony na trzy etapy:
Etap I – wejście. Podstawową kwestią jest w ogóle załapanie się na busa. Pół biedy, jeśli mieszkasz niedaleko początkowego przystanku, gorzej, jeśli wsiadasz na entym. Tu mogą pojawić się problemy z pojemnością busa. Na szczęście ja mieszkam blisko jednego z pierwszych przystanków, co zazwyczaj pozwalało mi na upolowanie w miarę komfortowego miejsca. Nie zawsze było to wprawdzie miejsce siedzące, ale co tam. Polecam zajmowanie miejsc relatywnie trudno dostępnych, z których ciężko będzie nas później przemieścić i gdzie znajdziemy względny spokój. Moim ulubionym miejscem w jednym z busów było miejsce tuż za kierowcą, we wnęce chyba przeznaczonej dla wózków. Stojąc tam można się było oprzeć wygodnie o reling oraz szybę, okno dało się uchylić i w lecie wiał przez nie przyjemny wiaterek (jak bus wyjechał już z miasta), a napierający tłum pasażerów nie był w stanie mnie nigdzie przemieścić. Jeśli zdarzy nam się wsiadać do już zapchanego busa, radzę energicznie walczyć o swoje prawa i starać się choćby zawisnąć w wejściu. Często naszym sprzymierzeńcem staje się sam kierowca, który pouczy wygodnickich w środku:
– Przesunąć się tam z tyłu! Ludzie nie dają rady wejść, a ja widzę, że miejsce jest! Nigdzie nie pojadę jak się państwo nie przesuniecie!!
Po takich pogróżkach masa ludzka zazwyczaj się przemieszcza, robiąc miejsce dla nowych pasażerów.
Po wejściu do busa płaci się też kierowcy za przejazd (chyba, że mamy bilet okresowy). Najlepiej jest posiadać w miarę odliczoną kwotę, kilka razy niestety nie miałam i zblokowałam kolejkę wsiadających, czekając na wyliczenie i odebranie reszty ze stu złotych. Nie było to fajne uczucie.
Etap II – podróż. Kiedy już wejdziemy, zapłacimy za bilet i jakoś tam ulokujemy się we wnętrzu pojazdu, dobrze jest zadbać o przynajmniej częściowe odcięcie od busowej rzeczywistości (np: chrapiący sąsiad; kłótnia licealistek tuż nad głową; RMF MAXX lub Radio Złote Przeboje ryczące z głośnika). Od niechcianych bodźców najlepiej jest odizolować się za pomocą własnej muzyki/radia, i dlatego zawsze należy pamiętać o zabraniu z domu słuchawek (kilka razy nie wzięłam i potem było ciężko). W przypadku mojej trasy najlepsza część podróży busem to przejazd „zakopianką”: bus już się wtedy raczej nie zatrzymuje i nikt nowy nie wsiada, wszyscy w miarę poukładani na siedząco lub stojąco, prawie nie ma skrzyżowań ze światłami. Mkniemy sobie szybko dwupasmówką. Kiedy nie ma korka, bywa nawet przyjemnie. Bywa, bo zazwyczaj toczy się w busie odwieczna walka zwolenników chłodu&świeżego powietrza z wyznawcami ciepła&zaduchu. Zaliczam się do pierwszej z tych grup. Niestety, ilekroć ja lub ktoś z tej samej grupy otwierał okna, zawsze znajdował się zwolennik ciepła&zaduchu, kto okna za chwilę zamykał. I tak w kółko.
Osobną kwestią jest podróżowanie busem w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Silny deszcz, upał lub mróz połączony ze śniegiem są dla podróżujących busami dużym utrudnieniem (dla kierowców zresztą także). Osobiście najbardziej nienawidzę upałów. Niestety część z tych busów, którymi jeździłam, z narzędzi wentylacyjnych była wyposażona tylko w jakieś mikro okienka, o klimie nawet nie wspominam. Powiem tak – jeśli ktoś się lubi wypocić, niech nie płaci za saunę, tylko w upalny letni dzień przejedzie się zapchanym busem. Dodatkowych wrażeń zapachowych dostarczają rozgrzane tapicerowane siedzenia, które niejeden litr
potu już wchłonęły. W takich sytuacjach polecam zajmowanie miejsc stojących, najlepiej po nienasłonecznionej stronie busa.
potu już wchłonęły. W takich sytuacjach polecam zajmowanie miejsc stojących, najlepiej po nienasłonecznionej stronie busa.
Czas spędzony w busie nie musi być stracony; można go wykorzystać na czytanie (opcja dla tych, których błędnik nie wariuje podczas jazdy), przysypianie, rozmowę ze współpasażerem, podziwianie krajobrazów za oknem, grzebanie w internecie, rozmyślanie nad tym, co zrobić na obiad… Możliwości jest całkiem sporo i od kiedy jeżdżę autem, większość z nich jest dla mnie niestety niedostępna. Tęsknię szczególnie za przysypianiem.
Etap II – wyjście. Kiedy bus zbliża się do naszego docelowego przystanku, radzę nie panikować i nie przeciskać się z naszą torbą czy siatami do wyjścia. W chwilach zbliżania się do popularnych przystanków bus zaczyna bardzo przypominać samolot tuż po wylądowaniu: te same rzędy siedzeń przedzielone wąskim przejściem, ten sam tłum wstających i przepychających się do wyjścia ludzi. Polecam chwilkę poczekać (podobnie jak w przypadku samolotu) i nie przepychać się nieprzytomnie do wyjścia. I tak wyjdziemy, a jak poczekamy, to wyjście będzie bardziej komfortowe. Po drodze należy uważać na pakunki, torby, siatki innych osób,
tudzież na przekrzywionych przysypiających, żeby nie narazić się na pełne dezaprobaty cmokanie lub przekleństwa.
tudzież na przekrzywionych przysypiających, żeby nie narazić się na pełne dezaprobaty cmokanie lub przekleństwa.
W sytuacjach szczególnych podróż busem może zakończyć się niespodziewanie i na długo przed naszym przystankiem docelowym. Oto sytuacje, z którymi spotkałam się ja: kontrola policji, awaria chłodnicy w busie, obfite opady śniegu. No, ale takie sytuacje zdarzyć się mogą także i podróżującym własnym samochodem, tu macza palce tak zwana siła wyższa. I na to żaden poradnik już nic nie poradzi.