Mój must have tego sezonu: “Stryjeńska. Diabli nadali”

Nie jestem specjalnie oryginalna: podobnie jak tysiące innych czytelników lubię biografie. Miło i ekscytująco jest zajrzeć do świata Kogoś Wielkiego… niby włazimy w czyjeś życie z butami, ale po czyichś śladach i z tym rozgrzeszającym poczuciem, że jest to jednak literatura. W przypadku książki Angeliki Kuźniak o Zofii Stryjeńskiej jest to w dodatku literatura bardzo dobra, zarówno ze względu na pracę biografki, jak i literacką twórczość samej malarki.Wyjątkowość tego, co napisała Stryjeńska, była moim największym zaskoczeniem po lekturze “Stryjeńskiej”. Zanim przeczytałam jej biografię, Stryjeńską była dla mnie artystką dwudziestolecia międzywojennego, którą kojarzyłam z bożkami słowiańskimi i książkami Magdaleny Samozwaniec (moimi ukochanymi ksiązkami z nastoletnich czasów; Stryjeńska się pojawiała w kilku fragmentach). Krótko mówiąc – wiedziałam o niej niewiele. Książkę pochłonełam w dzień czy dwa i pomyślałam sobie, że Stryjeńska pod wieloma względami nie pasowała do czasów, w których żyła. Albo może pasowała do różnych czasów. Ja na przykład bym ją widziała jakoś tak bliżej XXI wieku…
Bardzo łatwo przyszło mi wpasować niektóre wydarzenia z jej życia we współczesny krajobraz. Poniżej kompilacja. Ktoś może mi zarzucić, że jakieś straszne bzdury tu wypisuję, ale jak to się mówi – papier zniesie wszystko, a edytor tekstów chyba jeszcze więcej. Załóżmy więc, że są to fragmenty obszernej noty biograficznej Zochy:

  • Malarstwo Zofii Stryjeńskiej staje się popularne po tym, jak galeria Raster wystawia jej prace poświęcone bożkom słowiańskim. Jej wystawa rozpoczyna prawdziwy boom na słowiańszczyznę, a sama Stryjeńska uznawana jest za prekursorkę wskrzeszenia trendu prasłowiańszczyzny w sztuce współczesnej i kulturze popularnej. Szeroka publiczność szczególnie dobrze kojarzy wizerunek Perkuna, który wykorzystał na swoich t-shirtach Robert Kupisz (tworząc tym samym marzenie każdej szafiarki).
  • Zocha, oprócz malarstwa, zajmuje się również projektowaniem przemysłowym. Pomysłowa, oryginalna i bardzo pracowita, i w tej branży radzi sobie świetnie. Krytycy piszą o niej jako o polskiej Patricii Urquioli po tym, jak zaprojektowała świetne krzesła dla Ikera i rozchwytywaną kolekcję gresu dla Tubądzina. Oprócz mebli, ceramiki łazienkowej czy tkanin, Stryjeńska projektuje także zabawki dla dzieci. Jej autorska linia Kids by Zocha okazuje się kolejnym wielkim sukcesem rynkowym.
  • Stryjeńska zaczyna stałą współpracę z Mariuszem Trelińskim i tworzy scenografię oraz kostiumy do reżyserowanych przez niego oper. Do tej pory już dwukrotnie otwierali sezon w Metropolitan Opera, a inscenizacja “Madame Butterfly” została uznana przez “New York Times” za “ikoniczną”.
  • Stryjeńska słynie ze swego ciętego języka, skłonności do autoironii. Jej zabawne rysunki razem z lapidarnymi komentarzami szybko stają się hitem internetu (od roku trwa nieformalna rywalizacja Stryjeńskiej z Martą Frej). Wszystkie liczące się tygodniki oferuja Zofii autorską rubrykę, ale ona tylko prycha z niesmakiem w rozmowie z Magdą Mołek, zapytana o prowadzenie rybryki rysunku satyrycznego w “Polityce”: “Prędzej założę jakąś kreację z żurnala św. Brzyduli niż zmuszę się do cotygodniowego komentowania tego, co się tu wyprawia!”
  • Zocha zostaje za to felietonistką (nieregularną) kilku pism kobiecych. Pisze o sprawach bliskich tysiącom kobiet, często nadając im formę bardzo intymnych zwierzeń. Czytelniczki kochają ją za szczerość i odwagę mówienia o własnych trudnych doświadczeniach życiowych: niełatwych początkach miłości matki do dziecka; problemach finansowych i nieradzeniu sobie z nimi; trudnościach w łączeniu kariery z życiem rodzinnym… Między innymi właśnie za swoją szczerość i odwagę zostaje dwukrotnie wybrana Kobietą Roku miesięcznika “Twój Styl”. Odbierając nagrody każdorazowo zaznacza – pół żartem, pół serio – że wolałaby otrzymać Srebrne Jabłka “Pani” razem z Karolem. Niestety – jest to wyróżnienie przyznawane parom, a tajemnicą poliszynela jest fakt, że związek Zofii i Karola raczej na żadne nagrody nie zasługuje.
  • Ich małżeństwem interesuja się za to intensywnie różnej maści brukowce. Zdrady Karola, starania Zochy, aby ratować ich małżeństwo, ich kłótnie w popularnych stołecznych lokalach, rozwód, a szczególnie – dzielący opinię pupliczną fakt, że Zocha właściwie nie mieszka z dziećm – wszystko to latami zasila łamy tabloidów…

Nie chcę się tu posuwać do formułowania jakichś poważnych tez, w końcu jest to zabawa w “co by było, gdyby”. Trochę tylko mi szkoda, że tak mało tej Zochy przetrwało do naszych czasów, że wiele jej prac zaginęło lub błąka się gdzieś po świecie, a na dokończenie innych nie miała sił lub środków. Choć może gdyby żyła współcześnie i jej dzieje wyglądałyby choć po części tak, jak je sobie wymyśliłam powyżej – może mielibyśmy szybko przesyt wszystkiego, co jest sygnowane nazwiskiem Stryjeńska?