
Kilka miesięcy temu czytałam książkę Marka Kamińskiego „Trzeci biegun”, poświęconą pieszej pielgrzymce autora do Santiago de Compostela. Dla tych, którzy nie do końca są w temacie spieszę wyjaśnić, że Marek Kamiński w 2015 roku przeszedł niebagatelny dystans 3900 km, z Kaliningradu do Composteli. Jego wędrówka trwała kilka miesięcy, dziennie przemierzał dystans od kilku do ponad 50 kilometrów.
Ale do czego zmierzam: w „Trzecim biegunie” znany podróżnik opisał między innymi swój postój w niemieckim miasteczku, którego nazwy już teraz nie pomnę. Miasteczko to miało być kolejnym krótkim przystankiem na trasie wędrówki; Kamiński miał, jak co dzień wieczorem, zjeść kolację, spędzić noc w hotelu i następnego dnia rano ruszyć w dalszą drogę. Tak się jednak nie stało. Po przebudzenie stwierdził, że nie bardzo chce mu się wstawać z łóżka, a co tu dopiero mówić o kilkudziesięciokilometrowej wedrówce. Kamiński nie walczył z tym uczuciem i po prostu zatrzymał się w miasteczku. Ten nieplanowany postój trwał 10 dni, potem podróżnik ruszył dalej szlakiem św. Jakuba.
Coś podobnego spotkało mnie wiosną zeszłego roku, z tym że w moim przypadku chodziło o pisanie, a nie o wędrówkę do Composteli. Oczywiście – toutes proportions gardées, nie porównuję pisania bloga do kilkumiesięcznej żmudnej i samotnej wędrówki. Ale obydwie te sytuacje łączy to samo, czyli potrzeba przerwy. Po trzech latach regularnego pisania poczułam, że chwilowo mam dość. Że mi się nie chce. I że chcę od pisania odpocząć. Że jestem chwilowo przytłoczona różnymi sprawami z tak zwanego offline’u, które wymagają mojej uwagi i poświęcenia im czasu. W takich sytuacjach nie próbuję mężnie łapać wszystkich srok za ogon, kombinować, przezwyciężać coś na siłę, tylko metodą eliminacji wysyłam na boczny tor niektóre aktywności. I tak jakoś naturalnie wyszło, że na bocznicę chwilowo trafił blog ze wszystkim tym, co się z jego pisaniem wiąże.
Spadek blogowej formy zbiegł się w czasie z bardzo intensywną zeszłoroczną wiosną: wspomnę tylko o rekrutacji podwójnego rocznika przyszłych uczniów szkół średnich, na którą to wątpliwą przyjemność miała okazję załapać się moja Zuzka. Zuzka rzutem na taśmę zdała jeszcze trudny egzamin do szkoły muzycznej drugiego stopnia (o wątpliwościach i wahaniach związanych z tymi egzaminami pisałam tutaj) – i się dostała.
No dobra, ale te wszystkie egzaminy i dodatkowe obowiązki to raczej wiosna 2019, a przecież nie tknęłam klawiatury jeszcze przez dobre pół roku! Tak sobie myślę, że wracając po tak długiej przerwie wypadałoby w nowym tekście napisać coś, co byłoby jakimś sensownym wytłumaczeniem tej ciszy z mojej strony, a nie pisać (ziew) „miałam dużo spraw na głowie”. Idealnie byłoby, gdybym mogła Wam zdać relację z wszystkich tych niesamowitych rzeczy, które udało mi się zrobić i osiągnąć w czasie rozłąki z blogiem. Bo przecież przerwa „od czegoś” powinna być „po coś”. Cóż, wychodzi na to, że moja przerwa była po prostu przerwą. Nie zrobiłam żadnego kursu, nie posprzątałam mojej wsi z bezpańskich śmieci, nawet nie czytałam jakoś bardzo dużo, a jeśli czytałam, to w minionym roku trafiało mi się wyjątkowo dużo literackich rozczarowań. Ale było też kilka małych sukcesów minionego półrocza: śmiało mogę do nich zaliczyć pozbycie się 4 kilogramów i zrobienie komplesowych badań, które to sprawy od dawna nade mną wisiały i jakoś nigdy nnie udawało mi się nimi porządnie zająć. A poza tym? Trochę podróżowaliśmy, z dziećmi i we dwoje z Mężem, było też kilka babskich wypraw w góry (to z jednej z nich, jesiennej wędrówki na Babią, pochodzi powyższe zdjęcie z Gówniakiem), trochę się obijałam, ba, nawet obejrzałam ze 2 odcinki “Wiedźmina” i kilka filmów. No i od września więcej stoję w korkach: wydłużony o godzinę czas pracy (zmiana raptem z ¾ etatu na 7/8) w praktyce przełożył się na znacznie dłuższe powroty do domu (później wychodzisz z pracy = kisisz się w większych korkach).
Dobra, dość tych mętnych tłumaczeń, ważne, że podczas tej przerwy w pisaniu – która ostatecznie okazała się znacznie dłuższą, niż wstępnie planowałam – przekonałam się, że mimo wszystko mi bloga brakuje. Podczas biegania (bo biegania akurat nie porzuciłam) rozmyślałam sobie starym zwyczajem nad nowymi tematami tekstów; przeglądając zdjęcia z zeszłorocznego wypadu do Sztokholmu z Ukochanym Mężem zastanawiałam się, czy któreś z nich posłużą mi jako ilustracja do tekstu; żałowałam, że omija mnie komentowanie ostatnich wyników plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Dziwnie się czułam będąc na zeszłorocznych Targach Książki i nie mając w planach relacji z tego wydarzenia na blogu – ech, no i nie było jak pochwalić się szerszemu gronu moją rozmową o trzymaniu formy z Wojciechem Chmielarzem! Tak więc zatęskniłam. I pewnie część z tych zaległości nadrobię, bo przecież nie mogę sobie pozwolić na to, żeby tak zupełnie nic nie napisać o mojej ulubionej „eluwinie”.
Szalę decyzji o blogowym powrocie przechyliła awaria mojej strony internetowej: jakiś miesiąc temu otrzymałam maila z informacją, że na mampisane.pl rzęduje niejaki „critical error”. Rzuciłam się ratować bloga w te pędy, tylko co z tego, skoro już nawet nie mogłam sobie przypomnieć mojego hasła do WordPressa! Żal.pl…. Wtedy poczułam, że już wystarczająco odpoczęłam od klawiatury, i że trzeba wrócić. I skończyć niniejszy tekst, który powstawał w mini kawałkach od października, i jakoś wyjatkowo złośliwie nie składał się w całość.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy w międzyczasie pytali, co z blogiem, czy zawieszam pisanie na stałe, a nawet martwili się, czy nie dzieje się u nas nic złego, bo tak zamilkłam. To naprawdę przemiłe uczucie wiedzieć, że gdzieś tam, po drugiej stronie internetu, jest ktoś, kto z przyjemnością by znów przeczytał coś mojego i kto pyta „co u Ciebie?”. Bardzo również dziękuję osobom, które zdecydowały się polubić mojego facebookego fanpage’a mimo zerowej na nim aktywności. To dzięki Wam, Czytelniczkom i Czytelnikom, chce się chcieć, i to dzięki Wam znowu będzie pisane ?.
PS. Gwoli ścisłości nie sądzę, żebym w najbliższym czasie wróciła do tempa „jeden tekst na tydzień” – ale na pewno nie wrócę też do opcji „jeden tekst na pół roku”.