Pisałam ostatnio, że wraz z nadejściem zimowych ciemności i mrozów w moim kąciku aspirującej fitmatki zrobiło się pustawo, ponieważ zawiesiłam regularne bieganie. Zresztą umówmy się: było to bieganie w wersji light, zajmujące mi maksymalnie 45 minut, kilka razy w tygodniu, a nie żadne katorżnicze treningi nastawione na złamanie trójki w maratonie. Biegania jak nie lubiłam tak nie lubię, więc samej czynności mi jakoś bardzo nie brakuje i nie tęsknię wcale. Ale chyba trochę zaczęło mi […]