Trylogia o Cormoranie Strike’u: ode mnie mocne 2 na 10

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Naprawdę nie chciałam, żeby w kolejnym wpisie pojawiły sie jakieś ptaki, ale co zrobić: nie moja wina, że Robert Galbraith/J.K. Rowling nazwał/a głównego bohatera swoich kryminałów Cormoran. Ale obiecuję, że tym razem o ptakach będzie bardzo mało.

Do dziś ukazały się 3 książki z kryminalnej serii o londyńskim prywatnym detektywie. Pierwsza z nich została wydana już kilka lat temu, ale jakoś nigdy dotąd nie wpadła mi w ręce. Aż ostatnio podczas rozmowy z przemiłą panią bibliotekarką wypłynął temat fajnego kryminału na wakacje. No i skończyło się na tym, że wakacje wciąż przed nami, a ja już łyknęłam trzy opasłe tomiszcza autorstwa Rowling..Stało się tak dlatego, że “mocne 2 na 10” w tytule posta to, wbrew pozorom, ocena bardziej niż pozytywna (dziękuję mojej najstarszej córce Ani za udostepnienie w/w wyrażenia z języka gimbazy :)). Ale najpierw kilka słów o tym, dlaczego – mimo wszystko – seria o Strike’u chyba nie znajdzie się wśród moich ukochanych książek. Główny powód takiego stanu rzeczy to główny bohater.  Ogólnie to chłopa polubiłam, jest jednak kilka ważnych “ale”.

Dobry kryminał musi mieć bohatera z dobrze brzmiącym nazwiskiem. Jego imię i nazwisko powinny być jak claim reklamowy: Michael Blomkvist; Sebastian Bergman; Teodor Szacki; Kurt Wallander; Harry Hole. Zestawienia dźwięczne, niewydumane, ale oryginalne. Można wtedy dyskutować o “nowym śledztwie Wallandera”, “zmaganiach Szackiego z małomiasteczkową policją”, i tak dalej w tym duchu. Ten “Cormoran” mi po prostu jakoś nie brzmi. Samej autorce chyba też nie, bo zawsze pisze o nim “Strike”. Mnoży też za pośrednictwem kolejnych postaci nowe ksywki Cormorana, co też mi jakoś podejrzanie wygląda: a to ktoś go nazywa Cormy, a to Stick, a to Bunsen, że nie wspomnę o Łonogłowie.

Kolejną zastanawiającą mnie kwestią jest wielokrotnie w powieściach akcentowana niedbałość o wygląd głównego bohatera. Zazwyczaj opisy, nazwijmy to, niedbałości Cormorana, są bardzo szczegółowe. Trochę mi się to gryzie z powodzeniem detektywa u pieknych przedstawicielek płci pięknej, w tym jednej supermodelki i jednej “wyglądającej jak supermodelka”. Kto wie, może Rowling uległa modzie na mężczyzn drwalopodobnych i pasuje jej, kiedy bohater jest nieogolony, nieuczesany, nosi brudne ubrania i nie myje się za często? Choć z drugiej strony – skuteczny śledczy lub detektyw nie może być za bardzo zadbany, już nawet James Bond w wersji Craiga otrzymał rys surowości i agresji, a stracił nieco ze swej nienagannej elegancji.
Ale wróćmy do naszego bohatera. Drwalopodobnego Cormorana, który jest jednonogim weteranem wojny w Afganistanie, poznajemy w chwili, kiedy jako 35-latek rozstaje się z zabójczo piękną kobietą swego dotychczasowego życia. Jeśli chodzi o życie zawodowe, to właśnie niebezpiecznie zbliża się do bankructwa, a agencja pracy tymczasowej właśnie przysyła mu sekretarkę, na którą go nie stać. Ogólnie rzecz ujmując: nie jest dobrze. Może choć nowe zlecenie okaże sie lukratywne i Strike odbije się od finansowego dna? Fabuła powieści zbudowana jest wokół śledztwa Strike’a związanego ze śmiercią znanej supermodelki. Sprawa, początkowo wyglądająca na dość oczywistą, okazuje się skomplikowana, a w międzyczasie sekretarka Robin ujawnia talenty do pracy detektywistycznej.  Akcja powieści toczy się w Londynie, i nawet osoba średnio znająca to miasto (jak ja) jest od czasu do czasu mile zaskoczona, kiedy okazuje się, że zna opisywane w powieści miejsca. Kolejne tomy to nowe śledztwa i nowe szczegóły z życia Strike’a i Robin. Oprócz pytania “Kto zabił?” bardzo interesująca jest kwestia napięcia pomiędzy parą głównych bohaterów (przynajmniej mnie ona interesuje).”Wołanie kukułki” jest według mnie najsłabszą częścią cyklu. Może Rowling potrzebowała tych kilkuset stron, żeby okrzepnąć jako autor kryminałów? W każdym razie pierwsza połowa powieści jest nieco ciężkostrawna, a historia zabójstwa modelki jest jak dla mnie trochę naciągana.

Natomiast “Jedwabnik” podobał mi się bardzo. Wprawdzie jest tam troche ohydy, ale w kryminałach mi ona wcale nie przeszkadza. Nawet wyjątkowo nie podglądałam zakończenia i nie wiedziałam do końca, kto jest mordercą pisarza Owena Quine’a, którego poszukuje Strike. Nie chcę zdradzać za dużo z fabuły powieści, bo Ukochany Mąż ma jej lekturę wciąż przed sobą, ale muszę przyznać, że pomysł na ten kryminał Rowling miała świetny i całość trzyma się kupy o wiele lepiej niż “Wołanie kukułki”.

“Żniwa zła” również bardzo mi sie podobały, głównie ze względu na splecenie wątku morderstw z elementami życia prywatnego Strike’a i Robin. W trzeciej części serii poznajemy bohaterów znacznie lepiej, przy okazji poznając też interesującą społeczność transabledów (nie miałam pojęcia, że tacy ludzie istnieją). Dlatego też jedną z moich ulubionych scen w powieści jest spotkanie Strike’a i Robin w szpanerskiej kawiarni z Burzą i Jasonem. Może tylko zmieniłabym pochodzenie kelnera, który przynosi wkurzonemu Strike’owi piwo z lodem… Choć w sumie Rowling nie napisała, że był Polakiem, tylko “pochodził z Europy Wschodniej”.

Moim zdaniem największym atutem każdej powieści Rowling (a przeczytałam ich sporo, łącznie z serią o Harrym Potterze) jest jej umiejętność opowiadania. Jest w tym po prostu bardzo dobra, co tu dużo gadać, i jej książki z malutkimi wyjątkami świetnie się czyta. Wszytko fajnie, tylko teraz zostałam z dylematem: co czytać podczas wakacji? W najbliższy piątek wyjazd, a ja nie wiem, co ze sobą zabrać! Mam wprawdzie zamiar zapoznać się z twórczościńą Remigiusza Mroza, ale może ktoś z Szanownych Czytelników poleci coś innego, niekoniecznie kryminał? Czekam na sugestie :).